sobota, 23 maja 2015

Od 2010 roku zaczelo sie wszystko psuc...


             Urodzilam sie 13 w piatek, wiec pechowo, ale najbardziej rok 2010 byl
  tragiczny dla mnie. Wiele czynnikow zlych, mialo miejsce w tym roku,
  Pokrotce wybralam, jedne z glowniejszych powodow.

  Chyba kazdy z Polalow, przezyl tragedie
samolotu w Katyniu.
To bardzo smutne. Zaraz po tym,
Moj maz, Krzysiek otwieral firme,
stawianie plotow.
Pojechal do Polski kupic przyczepke i formy do plotow i wraz z moim bratem, Frankiem planowali pojechac do Sevillii i zaczac prace.
Ale Franek ostatniego dnia pracy w kominiarstwie umarl na zawal serca.
W szpitalu byla Nasza mama i widziala jak oprzytomnial pod elektrowstrzasami
a potem umarl.....Straszne.
Bardzo plakalam. Na drugi dzien polecialam do pl. na pogrzeb. Z rodzicami, bracmi, z cala rodzina i znajomymi w smutku pozegnalismy mojego brata.
Bardzo mi Jego brakuje i czesto mysle o Franku.
Czesto mam wyrzuty sumienia, gdyz mysle, gdyby nie wyjazd to by jeszcze zyl.
Namowilam rodzicow, aby przyjechali do Sevillii- odpoczeli.
Spedzili milo czas i wrocili samolotem do domu.
Krzysiek kontynuowal stawianie plotow, robil formy...ale nie bylo z tego zadnych dochodow.
Ludzie nie zamawiali i dodatkowo nie ukladalo nam sie.
W sierpniu Marlena na motorze miala straszny wypadek, byla bardzo poobijana.
Miala na twarzy czesci szkla..w brodzie, policzkach.
Podejrzewalismy, ze zlamala noge, ale naszczescie nie... miala trzykrotnie wieksza.
A reke miala jak zywa rane.
Pojechalismy do szpitala, ale naszczescie nie zatrzymali Marleny, tylko powiedzieli
zebysmy codziennie w przychodni zmieniali Jej opatrunek.
Pozyczylismy od sasiada krzeslo inwalidzkie dla mojej corki.

        Dwa tygodnie pozniej, mialam lewostronny udar mozgu i afazje tzn. p.doktor Nam powiedziala,
 ze czas mi sie cofnal o 10 lat. Utrata zdolnosci do przekladania
mysli na slowa. Nie umialam mowic wcale. W 70% wiedzialam co do mnie mowia
po Polsku, a po Hiszpansku nie
wiedzialam nic.
Nie snilo mi sie jak spalam, nie rozumialam kawalow, gry w karty i wiele innych rzeczy.
Dzieki pracy na ciezarowkach, przeszlam na rente.
Bylam bardzo smutna i bardzo, bardzo  nerwowa, mialam silna depresje.
Pomalu, pomalu, pomalu mi ustepowalo.
 
         Opisze Wam ten dzien:

    Polozylam sie w sobote wczesniej przy basenie, poniewaz bylo goraco i bylam zmeczona.
W niedziele rano mialam jechac z Marlena na zmiane opatrunku.
Obudzilam sie,widzialam jak za mgla, nie pamietalam, ze mam jechac do przychodni.
Po jakims czasie przyjechal z trasy Krzysiek, widzac z dala, ze leze, pojechal z Marlena.
Szybko im sie zeszlo i wrocili...albo mi sie wydawalo, ze szybko wrocili.
Wciaz lezalam i mialam problem z prawa reka, nie moglam ruszac i tez prawa noge.
Spadlam z lozka, klapek mi wpadl do wody, probowalam uciekac od wody, jedna noge
mialam w wodzie, ale logicznie wciaz myslac, przesuwalam sie z dala od basenu,
bo bym sie utopila.
Z poczatku myslalam, ze reka mi zdretwiala, ale po jakims czasie nie wiedzialam co mi jest?
Krzysiek mi opowiadal, ze Zeus, Nasz pies, bardzo szczekal na mnie i Krzysiek zainteresowany
podszedl do mnie. Lezalam 1m. od lozka, ale dalej przy basenie.
Widzac co sie stalo, wzial mnie na rece i zaprowadzil do sypialni.
Potem przyjechala karetka i zabrali mnie do szpitala, wraz z Krzyskiem.
Nie moglam przez kilka dni wstac, mialam paraliz prawej strony i zator w mozgu.
Zawiezli mnie do sali, gdzie lezala druga osoba, ale ja nie moglam sie komunikowac.
Cieszyly mnie odwiedziny. Marlenka z wozkiem inwalidzkim, codziennie byla do wieczora,
Damian z Lorena- dziewczyna, zaplakana Agnieszka-moja przyjaciolka, koledzy Bogdan i Patryk.
Krzysiek zostawal u mnie co noc.
Odwiedzali mnie rodzice Loreny, sasiedzi Kolumbijczycy, sasiedzi Paqui i Antonio
i Krzyska szef Paco z zona. Bylo cudownie
Zachowywalam sie bardzo dziwnie,
np.przy jedzeniu pakowalam
duza ilosc pokarmu, az za nadto.
Po dwoch trzech tygodniach wyszlam ze szpitala, moglam juz chodzich.
Zalatwione mialam rehabilitacje i logopede.
Wygladalam zupelnie normalnie, a jednak
dobrze nie funkcjonowala mi prawa
polowa ciala i mialam uszkodzone 40%
mozgu i dalej nie umialam mowic.
Pamietam  jak spalismy z Krzyskiem na podworku (juz nie przy basenie),
pierwszego dnia przyjechala karetka, a Krzysiek wkurzony na kierowce (nie wiem o czym
rozmawiali) podnosil glos.
Ale ja w piec minut i bylam gotowa. Nie czesalam sie, bez mycia zebow, ubral mnie
tylko Krzysiek i pojechalam.
Kontynuowalam juz wczesniej wizyty rehabilitacyjne w szpitalu.
Myslalam, ze karetka wie, gdzie ma mnie odwiezc do domu.
I znowu pieklo...Nie umialam pielegniarka wytlumaczyc, ze wyszlam juz ze szpitala
i  nie pamietalam tez adresu swojego, ale dom bym poznala.
Chodzilam trzy miesiace na rehabilitacje i kazdy kierowca byl inny.
Musialam moim dzieciom wytlumaczyc, zeby napisali mi adres na kartce, ale to tez
nie bylo latwe. Tlumaczylam Im ok. godziny.
Przez to, ze nie umialam mowic odsunelam sie od ludzi.
Wieczorami czytam ksiazki hiszp. i pol.
Przed wypadkiem pisalam ladne wiersze, a po udarze juz, nie moge sie skupic.
Pamiec do wierszy mi nie wrocila, ale bede cwiczyc mozg.
Zaczelam tez malowac obrazy na plotnie, w wiekszosci lewa reka.
Jestem patryjotka, wiec tesknie za Polska, a po udarze jeszcze bardziej.
Zaplanowalam sobie, ze czy tak, czy tak, wroce do swojego kraju.
Dumna jestem z tego, ze jestem Polka.
Czuje sie tu w Hiszpanii i zawsze bede sie czula jak obcokrajowiec.
Uplynie w sierpniu 5 lat od mojego udaru. Dzis czuje sie duzo lepiej fizyczie
i psychicznie. Wiekszosc rzeczy robie lewa reka i jakies 5% zostalo mi z afazji, ale
dalej sie kuruje.
Widze siebie dzis zadowolona i radosna.
          Te doswiadczenia tego 2010 roku, mialy dla mnie traumatyczny stosunek.


          Dzieki mojemu koledze Andrzejowi Kawalec, ktory sam przezyl raka krtani, napisalam tego bloga.
Mowil, gdyz po udarze mozgu, pacjenci sie zalamuja, nie wierza w siebie,
nalezy Ich podtrzymac na duchu i oto ten blog.
                                                                                  Dziekuje


                   

                                     Przed udarem






                               

                                  Po udarze


   
       

                                           Basen przy ktorym mialam udar          
                                                 
                                                     

                                                        Moja rodzinka

                   









                Nie mozna sie poddawac....Trzeba walczyc, usmiechac sie, a skutki same przyjda.

3 komentarze:

  1. Edytko.......JESTEŚ WIELKA !!!! Kurna Ale jestem dumna 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Sylwus, dziekuje bardzo...z serca pisze. Mam nadzieje, ze buduje to ludzi po udarze i trzymam za Nich kciuki. Serdecznie Cie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń